Na ostatnim posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i ST przekonaliśmy się również, że wody mogą być złośliwe i bezczelne, jeżeli są to Wody Polskie. To „państwowe gospodarstwo wodne” powstało w 2017 r., jako czapka dla RZGW, która ma – zgodnie z ustawą o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków – dodatkowy status regulatora lokalnych taryf za wodę i ścieki. Podstawa prawna do regulacji jest określona w art. 23 ustawy, precyzując katalog niezbędnych przychodów dostawy wody i odbiorcy ścieków oraz zasady alokacji kosztów dla poszczególnych grup odbiorców.
Regulator, stosując przy tym retorykę rzekomego obrońcy uciśnionych odbiorców przed pazernością dostawców (w ustawie: „nieuzasadniony wzrostem cen”):
- formułuje nielegalne i nieracjonalne sugestie „negocjacyjne”, np. nienaliczania amortyzacji (czytaj: rezygnacji z utrzymania infrastruktury w należytym stanie), „optymalizacji zatrudnienia” (pytając np., czy dostawca zatrudnia wystarczająco wielu pracowników na najniższym wynagrodzeniu !!);
- sugeruje, że zysk dostawców (art. 23 ust. 2e) jest nieuzasadniony, całkowicie abstrahując od faktu, że najczęściej jest on papierowy;
- nie przestrzega żadnych terminów rozpatrywania wniosków taryfowych, dostawcom wyznaczając kilkudniowe terminy na odpowiedź na dziesiątki często zbędnych pytań.
Minister Gróbarczyk, wprost mówi, że: „Nasz rząd stoi na stanowisku, że woda nie powinna drożeć. Woda powinna być powszechnie dostępna i nie być obciążeniem dla społeczeństwa”. I dodaje: „Też jest trudno nam zaakceptować fakt, że w związku z tym, że pracownicy MPWiK-ów mało zarabiają, trzeba podwyższyć cenę wody, nie chcemy wchodzić w tę narrację”. To znaczy, że rząd powiada: wszystko drożeje, energia kilka razy, najniższe wynagrodzenie – parędziesiąt procent itd., ale cena wody ma tego nie uwzględniać. A pracownik wod.-kan. ma pobierać głodową pensję, najlepiej najniższą.
Świetnie puentuje to prezydent Jacek Karnowski: „Proszę pójść powiedzieć wszystkim pracownikom kopalni albo firm energetycznych, że to nie może być tak, że im się podnosi pensje, bo prąd drożeje. To jest trochę niepoważne podejście, bo to są tacy sami ludzie”. (…) „Proszę zobaczyć, że gros tej ceny produkcji wody, to jest cena prądu i koszt pracy”. Ale to za mądre dla wiceministra, a tym bardziej dla prezesa Wód Polskich, który celuje w irracjonalnym populizmie.
Trzeba skończyć z bezczelnie formułowanymi kryteriami, których nie ma w żadnej ustawie: byle jak, byle najtaniej oraz nie dbać o infrastrukturę, bo to kosztuje.
Przed rokiem (3 sierpnia 2021 r.) podczas posiedzenia senackiej Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej, poświęconego tej kwestii, mec. Mateusz Faron tak podsumował dyrdymały prezesa Wód Polskich:
Pierwsza kwestia: czy samorządy dotują swoje spółki? No, dotują tam, gdzie na to pozwala prawo, jednak w przypadku firm wodociągowo-kanalizacyjnych, firm ciepłowniczych czy firm zajmujących się działalnością odpadową ustawy wyraźnie stanowią, że to są działalności, które mają się samofinansować.
Tak, dopłata nie finansuje przedsiębiorstw, tylko wspomaga mieszkańców. Zacznijmy od tego, że ustawowa konstrukcja jest w tej chwili taka – i taka pozostanie, póki nie zmieni jej parlament – że przedsiębiorstwo, po pierwsze, ma wygenerować niezbędne przychody pokrywające wszystkie koszty, czyli sfinansować swoją działalność, a po drugie, ma dodać do tego marżę zysku, bo to też jest niezbędny element przychodów. A więc taka jest konstrukcja ustawowa. Firma wodociągowo-kanalizacyjna ma zyski i to jest jej obowiązkiem, a nie prawem czy jakimś powodem do zarzutów.
Druga kwestia. Rozumiem, że te dane dotyczące zysku w firmach wodociągowo-kanalizacyjnych to pokłosie ankiety, którą państwo przeprowadzili wśród firm wodociągowo-kanalizacyjnych. Problem polega na tym, że w tej ankiecie zadali państwo pytanie, czy firma notuje zysk, a nie zapytaliście państwo, co jest źródłem tego zysku. Bo gdybyście państwo o to zapytali, tobyście się dowiedzieli, że znakomita część firm wodociągowo-kanalizacyjnych osiąga zysk będący wynikiem rozliczenia przychodów operacyjnych z funduszy unijnych. To nie jest żaden zysk w pieniądzu, tylko to jest zysk papierowy. Polega to na tym, że jak dostaliśmy dotację, to zapisujemy sobie zysk, ale to nie jest pieniądz, który można wypłacić samorządowi czy gdzieś zagregować. (…)
Mówiliśmy o amortyzacji. Bardzo się cieszę, Panie Prezesie, że państwo teraz popierają tę tezę, bo na początku to państwo pisaliście o amortyzacji w ujęciu podatkowym, o taryfach. Cieszę się, że państwo zmieniliście stanowisko i że teraz przychylacie się do tego, co wynika z rozporządzenia. To jest taryfa, to jest amortyzacja w rozumieniu księgowym. I tu pełna zgoda, że ona powinna być rozliczana, nie zawsze na 4,5% rocznie. Ale na pewno nie jest tak – państwo wskazywaliście to w wielu, bardzo wielu decyzjach odmawiających zatwierdzenia taryf – że ona powinna wynosić 1%, że przedsiębiorstwo powinno z niej w ogóle zrezygnować. No, takie decyzje też były.
Kolejna sprawa dotyczy tego, że zapytał pan, Panie Prezesie, jakie koszty wzrosły na tyle, że w tak zaskakującym tempie w ciągu ostatnich 3 lat rosły potrzeby przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych. No, to było niespotykane w tej dekadzie. Odpowiedź jest prosta. Pierwsza sprawa to amortyzacja, zwłaszcza w przypadku modernizacji oczyszczalni ścieków, która nie daje ani jednego nowego odbiorcy, a generuje tylko koszty. Związany jest z tym podatek od nieruchomości. Koszty pracy rosną w całej gospodarce. Koszty energii elektrycznej jednego roku wzrosły o 40%, w kolejnych latach również rosły. Proszę państwa, koszty zagospodarowania osadów wzrosły o 300% w ciągu ostatnich 2 lat. A więc jeżeli nałożymy… Zresztą sam pan prezes słusznie powiedział, że to jest ta wielka piątka kosztów w firmach wodociągowo-kanalizacyjnych: amortyzacja, podatki, płace, zagospodarowanie osadów i energia elektryczna. Pan pyta, skąd te podwyżki. No właśnie stąd: to są obiektywne uwarunkowania. Oczywiście można się przyczepić, że koszty takich czy innych usług są za wysokie czy za niskie, ale to jest 5% kosztów. Aż 90% kosztów w firmach wodociągowo-kanalizacyjnych, zwłaszcza w przypadku działalności kanalizacyjnej, tworzy ta wielka piątka. Te koszty faktycznie, obiektywnie wzrosły. Ja się z panem zgadzam, że wzrost w ciągu ostatnich 3 lat był niespotykany z perspektywy ostatnich 10 czy 15 lat. Pan prezes pracował w wodociągach, my też działamy w wodociągach. Pan zna doskonale tę branżę i wie pan, że ten wzost jest ekstraordynaryjny, ale on po prostu faktycznie, obiektywnie istnieje. Nie ma co zaklinać rzeczywistości, po prostu.
I ostatnia sprawa. Ja się z panem prezesem nie zgodzę, że ceny powinny być jak najniższe, bo najniższe ceny to ceny za usługę świadczoną byle jak. A mieszkańcom chciałbym powiedzieć tylko jedno, tak na zakończenie. Prowadziliśmy ankiety, takie jak te, które państwo rozesłali do przedsiębiorstw. Pytaliśmy stowarzyszenia, na co zwracają uwagę odbiorcy usług, i proszę mi wierzyć, że cena nie znajdowała się nawet w pierwszej trójce elementów, na które zwracają uwagę odbiorcy usług wodociągowo-kanalizacyjnych. Oni zwracają uwagę na jakość, na dostępność, na rozwój firm, na to, czy mają w ofercie e-fakturę i zdalny odczyt, czy są awarie, czy ich nie ma, a niekoniecznie na to, czy cena jest najniższa z możliwych. Bo jeżeli cena będzie najniższa z możliwych, to będzie niska jakość usług, będą przerwy w dostawach, brak remontów, brak rozwiązań elektronicznych i wreszcie brak inwestycji.”
Nic dodać, nic ująć. Co dedykuję prezesowi Wód Polskich.
Andrzej Porawski