W seminarium z okazji uczczenia rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 roku wzięli udział - Krzysztof Żuk, prezydent Lublina, profesor Jerzy Hausner oraz redaktor Edwin Bendyk, którzy zastanawiali się nad odnową projektu Samorządnej Rzeczypospolitej. Ich zdaniem, powstały jeszcze w latach 1980-81 program Rzeczpospolitej Samorządnej jest ważną częścią dziedzictwa ruchu „Solidarności”.
Prezydent K. Żuk inaugurując spotkanie, zidentyfikował jako istotny dla funkcjonowania władz lokalnych deficyt udziału obywateli w życiu publicznym. Natomiast redaktor Edwin Bendyk rozwinął ten temat. To co się stało na początku lat 90., czyli szybki rozwój konsumpcjonizmu i rozmaitych możliwości, sprawiają, jego zdaniem, że obywatel jest coraz bardziej niezależny od władzy i samowystarczalny (dzięki m.in. internetowi), od rządzących wymaga tylko, aby dobrze robili swoje, dlatego sam się już nie angażuje w życie publiczne, zwłaszcza wtedy gdy jest zadowolony. Warto bowiem przypomnieć, że oceny wynikające z badań opinii publicznej dotyczące samorządu są wciąż wysokie, choć frekwencja w wyborach samorządowych jest gorsza niż w parlamentarnych, mimo że zadowolenie obywateli z działań parlamentarzystów jest dużo niższe. Wydaje się, że przyczyną jest właśnie owa specyficznie rozumiana samowystarczalność. E. Bendyk podkreślił, że przestrzeń społeczna stanowi de facto próżnię.
W dyskusji zwrócono uwagę, że z trzech elementów projektu przebudowy Polski - Rzeczpospolitej Samorządnej, który był uchwalony jesienią 1981 roku w Gdańsku, zostały zrealizowane dwie części, a trzecia nie została praktycznie nawet rozpoczęta. Te dwie to gospodarka i ustrój. W kwestii samorządu byliśmy nawet lepsi niż Europa, bo założenia z 1981 roku są wręcz identyczne z Europejską Kartą Samorządu Lokalnego, która powstała 4 lata później. Trzeci dział nazywał się Solidarne Społeczeństwo i nie został zrealizowany w ogóle i warto odpowiedzieć na pytanie dlaczego.
W opinii uczestników debaty, winy za to nie ponosi społeczeństwo. Widać nie stworzono odpowiedniej przestrzeni publicznej, w która obywatel chciałby „wejść”. Jest wiele przykładów wskazujących na to, że obywatele „wchodzą” w tę przestrzeń, kiedy im się stworzy odpowiednie możliwości. Świadczą o tym takie wydarzenia jak np. obrona przez mieszkańców Sopotu w referendum prezydenta Jacka Karnowskiego czy podjęcie w referendum decyzji o przyłączeniu gminy wiejskiej Zielona Góra do miasta. Obywatele się angażują, gdy wprowadza się budżety partycypacyjne czy daje się większe możliwości decydowania jednostkom pomocniczym.
Ze względu na to, że w wielu dziedzinach takich jak oświata, ochrona środowiska czy budowa infrastruktury, działania muszą być realizowane przez władze lokalne, bo indywidualnie nie można tego zapewnić, a rządzącym na tym poziomie zależy na współpracy ze społeczeństwem lokalnym, trzeba by zapytać obywateli, czy chcą brać udział w życiu publicznym. I stworzyć taką przestrzeń, do której będą chcieliby „wejść” i jeszcze ich do tej aktywności zaprosić.
Prezydent Lublina zaproponował przeprowadzenie badań, które pozwolą odpowiedzieć na pytania, czy obywatele chcą uczestniczyć w przestrzeni publicznej i jak ma być ona zbudowana. Trzeba wspólnie z ekspertami stworzyć zestaw pytań, który powinien być odważny i otwarty, i zawierać nie tylko znane dotychczas możliwości i narzędzia (konsultacje społeczne czy budżety partycypacyjne), ale również wybiegać w przyszłość w poszukiwaniu nowych rozwiązań.
Krzysztof Żuk, jeden z liderów rozwijania narzędzi partycypacji w mieście, zaapelował do Związku Miast Polskich i Unii Metropolii Polskich, aby takie badania przeprowadzić. Wyraził przy okazji żal, że zlekceważono prezydencki projekt ustawy o współdziałaniu w samorządzie terytorialnym, który rozbudowywał mechanizmy partycypacyjne; choć nie był w wielu miejscach dobry, to zawierał wiele pozytywnych rozwiązań. Nie doczekał się on jednak rozpatrzenia przez Parlament. Prezydent Lublina, zaznaczył też, że ustawodawstwo i sytuacja pasywności społecznej doprowadziła do tego, że miasta są rządzone technokratycznie, a jak pokazuje rzeczywistość i wiele przykładów choćby z ostatnich wyborów samorządowych, ten kierunek jest schyłkowy. Jeśli chcemy się rozwijać i pozyskiwać partnerów do tego rozwoju i współpracy, musimy iść w stronę modelu partycypacyjnego - mówił.
W podsumowaniu tego tematu podkreślano, że dotarcie do obywateli to obowiązek dla sprawujących władze w samorządach lokalnych, to kwestia przywództwa, a nie wodzostwa, umiejętnego wzięcia na siebie odpowiedzialności i stworzenia możliwości partycypacji. To nie obywatel jest winny, że się nie angażuje...
Ciekawe inicjatywy wymienił E. Bendyk. W Koninie w ramach programu Konin 2050 zaproszono mieszkańców do dyskusji o przyszłości miasta. Z kolei Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu realizował program „Niewidzialne miasto”, w którym analizowano procesy społeczno-kulturowe zachodzące w miastach na podstawie spontanicznych form twórczej aktywności obecnej w wielkomiejskiej przestrzeni.
Podczas konferencji rozmawiano też o sytuacji politycznej w Polsce i potrzebie alternatywy. J. Hausner zwracał uwagę na fatalny stan partii politycznych, a także na dramatyczny stan opozycji politycznej. Mówił również m.in. o barierach w realizacji planu Morawieckiego.
(JP)