Spotkanie pod nazwą „SOLIDARNI Z UKRAINĄ” odbyło się 9 marca.
- Dziś główny temat naszych rozmów to działania dotyczące przyjmowania uchodźców – mówił podczas spotkania dyrektor Biura ZMP, Andrzej Porawski. - Trwa włączanie nas do systemu alokacji uchodźców z granicy w taki sposób, by można było kierować ich w miarę bezawaryjnie do miejscowości, w których są miejsca. System ten działa w oparciu o system wojewodów. Rozważaliśmy w pewnym momencie budowę własnego systemu, ale to nie ma sensu. Wiele urzędów wojewódzkich zbiera te dane, nie wszystkie robią to w ten sam sposób, ale jak się okazuje istnieje ogólnopolska baza danych o miejscach noclegowych, do którego jeszcze dziś samorządy mają uzyskać dostęp.
Miasta wspólnie z administracją rządową
Obecnie tworzony jest w dwóch województwach nadgranicznych zespół, który będzie starał się koordynować transport wciąż napływających w dużej liczbie uchodźców z Ukrainy do innych części Polski. W ruchu wahadłowym jest tysiąc autokarów będących w gestii rządowego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Samorządy mają nadzieję, że uda się stosunkowo sprawnie przekierowywać te autokary najpierw do odpowiednich miast w, gdzie czekają uchodźcy, a potem z tymi uchodźcami do miast w głębi Polski, gdzie czekają na nich wolne miejsca.
Porawski zaapelował do przedstawicieli miast, by w miarę możliwości aktualizować dane na temat wolnych miejsc noclegowych dla przybyszów z Ukrainy, które miasta przekazują do wojewodów. UW bowiem na podstawie danych, które posiadają, zablokują daną liczbę miejsc w konkretnym miejscu i ustalą, który autokar będzie wiózł uchodźców do tamtego miejsca.
8 marca w MSWiA odbyło się spotkanie, w którym uczestniczyli m.in. prezydent Sopotu, prezydent Chełma, burmistrz Hrubieszowa, a także prezes ZMP. W wyniku tego spotkania taka współpraca z urzędami wojewódzkimi została ustalona.
Dyrektor Biura ZMP ponowił apel do służb miejskich, by dobrze rejestrować wszystkie działania podejmowane od początku wojny wobec uchodźców. – Nie zapewnię was, że dostaniecie na wszystko pieniądze, bo nie dostaniecie, gdyż ustawa specjalna przewiduje, że niektóre zadania realizujemy jako zadania własne, Ale samorządy dostaną przynajmniej dofinansowanie do miejsc noclegowych (także otrzymają je mieszkańcy), do edukacji – jeśli uczeń z Ukrainy znajdzie się w Systemie Informacji Oświatowej, do części zadań z pomocy społecznej.
Sopot – miasto „frontowe”
O tym, jak Sopot radzi sobie z wyzwaniami związanymi z przyjęciem fali uchodźców opowiedziała podczas spotkania wiceprezydentka tego miasta Magdalena Czarzyńska-Jachim.
Od początku wojny w Ukrainie do 34 tysięcznego Sopotu przyjechało już tysiąc Ukraińców. W ciągu dwóch dni do sopockich szkół zapisała się setka dzieci.
W stworzonym centrum wsparcia miasto przygotowało 50 miejsc – tzw. interwencyjnych noclegów – zanim goście trafią do hoteli czy do prywatnych mieszkań. Centrum działa całodobowo w oparciu o urzędników miejskich i organizacje pozarządowe.
MOPS sopocki przygotował ankiety, dzięki którym rejestrowane są wszystkie przybywające osoby, niezależnie od tego, czy dostaną noclegi od miasta czy od osób prywatnych. Ankieta ta pozwala określać długofalowe potrzeby tych osób (ankieta znajduje się pod tekstem w załączeniu). Miasto pyta m.in. o zawody uchodźców, by od razu tworzyć bazę do dawania im zatrudnienia.
- My wszyscy jesteśmy na froncie, bo trzeba sobie powiedzieć, że ten ponad milion osób przybyłych z Ukrainy przyjęliśmy my, samorządy w oparciu o wolontariat naszych mieszkańców i o organizacje pozarządowe – mówiła Magdalena Czarzyńska-Jachim.- Rządowy system relokacji skutecznie do tej pory nie działa. Widzimy dwa systemy wsparcia, które obecnie mocno trzeba wesprzeć. Pierwszy to oczywiście ten na granicy, gdzie jest bardzo duża koncentracja osób, ale one są tam tylko na krótki czas. Dalej powinien działać system drugiej relokacji. Tymczasem uchodźcy jadą głównie do Warszawy, a wiemy, że mniejsze miejscowości przygotowały bardzo dużo miejsc u siebie.
I właśnie stworzenie w dużych miastach „granicznego” modelu zajęcia się uchodźcami jej zdaniem jest pilną potrzebą. Należy budować miejsca tymczasowego, kilkunastogodzinnego pobytu uchodźców w największych miastach, do których przyjeżdżają pociągi z uchodźcami i uzupełniać ten system dobrze działającym systemem relokacji wspartym informacjami o wolnych miejscach na dalszy pobyt przygotowanych w mniejszych miejscowościach położonych dalej od stolicy województwa.
- Potrzebne są miasteczka pobytowe – przekonywała wiceprezydentka Sopotu. - Bez tego, w oparciu o zasoby, które posiadamy, kolejnej fali uchodźców już nie będziemy w stanie przyjąć.
Chełm i Hrubieszów – doświadczenia miast przygranicznych
O spodziewanych już wkrótce problemach związanych z zaangażowaniem wolontariuszy w pomoc uchodźcom mówił prezydent Chełma, Jakub Banaszek. Obserwuje on już w swoim mieście stopniowo opadający entuzjazm i zaangażowanie. – Musimy spodziewać się, że mieszkańcy naszych miast wkrótce poproszą nas o znalezienie mieszkań dla uchodźców. Pojawią się problemy z wolontariuszami, a także zaczną rosnąć koszty ponoszone przez samorządy, np. wzrost ilości śmieci w miastach.
Perspektywę innego przygranicznego miasta, Hrubieszowa, przedstawiła jego burmistrz, Marta Majewska. – To samorządy wzięły na siebie ciężar tego, co dzieje się w punktach recepcyjnych – podkreślała. – Obecnie potrzebujemy transportu do przekierowywania ludzi do innych miast w głąb kraju.
Zwracała uwagę na zbyt niską kwotę przyznawaną przez polski rząd na każdego uchodźcę przyjmowanego w polskich miastach. 170 zł na osobę to – zdaniem pani burmistrz – kwota nieadekwatna do kosztów, gdy weźmie się pod uwagę np. fakt, że przez pierwsze parę dni napływu fali uchodźców do Hrubieszowa, koszt poniesiony przez miasto na wywóz śmieci wzrósł o 40 tys. zł.
Marta Majewska zaapelowała o pomoc w zaopatrzeniu w codzienne produkty spożywcze dla przybywających do miast przygranicznych uchodźców, ale o pomoc „z głową” – dostarczaną po wcześniejszym kontakcie ze służbami miejskimi.
Nic już nie będzie takie, jak dawniej
Zdaniem prezesa ZMP, senatora Zygmunta Frankiewicza, w ciągu ostatnich 14 dni dwie rzeczy zadziałały bardzo dobrze: samorządy i społeczeństwo obywatelskie. Na tym jednak koniec dobrych informacji, bowiem w ciągu najbliższego tygodnia ma się podwoić liczba uchodźców w Polsce. Tymczasem większość polskich miast informuje, że już wyczerpują się ich możliwości udzielania pomocy.
- Nadal musimy robić swoje współpracując z rządem – mówił do uczestników spotkania prezes ZMP. – Pokazaliśmy już, że państwo zdecentralizowane jest skuteczne. To wielka sprawa, ale musimy też liczyć się z tym, że nic już nie będzie takie, jak do tej pory. Nie jesteśmy oczywiście w stanie wszystkiego przewidzieć, ale powinniśmy jak najlepiej przygotowywać się na te nowe czasy.
Za tydzień o „specustawie”
Nie rozmawiano podczas szóstego spotkania miast ZMP o „specustawie”. Nie wszystkie uwagi samorządów zostały w tej obecnie uchwalanej przez parlament ustawie uwzględnione, ale strona rządowa zapowiada szybką jej nowelizację i powrót do propozycji samorządów. Dyrektor Porawski zapowiedział zorganizowanie przez Biuro ZMP w przyszłym tygodniu specjalnego spotkania online z miastami ZMP poświęconego tylko tym przepisom, które z najbliższych dniach zostaną przyjęte przez Sejm i Senat i podpisane przez prezydenta A. Dudę.
Życie poza lękiem
Drugą część spotkania dla miast stanowił wykład „Życie poza lękiem - Jak żyć i efektywnie działać w czasach obłędu? Wsparcie psychologiczne dla liderów” w formie rozmowy przeprowadzonej przez Elżbietę Korek, trenerkę kompetencji społecznych i dr Martynę Goryniak, psycholog i psychoterapeutkę. Rozmowa dotyczyła kwestii lęku, stresu, strachu – czyli emocji, których doświadczamy dzisiaj w obliczu trwającej tuż obok nas wojny.
Jak powiedziała Magdalena Czarzyńska-Jachim, największe wrażenie w ostatnich dniach zrobił na niej widok 14-letniego ukraińskiego chłopca na wózku inwalidzkim, który zajmował się młodszym bratem i pocieszał płaczącą mamę. Z takimi obrazkami mierzą się wszyscy pomagający uchodźcom.
- Każdy burmistrz i prezydent miasta jako lider wspólnoty lokalnej jest obserwowany przez swoją społeczność. Jego zachowanie silnie oddziałuje na podwładnych, ale też mieszkańców. Aby mógł być dla nich oparciem i wzorem do naśladowania, powinien wypracować sposoby radzenia sobie ze stresem, być świadomym własnych emocji i umieć je rozładowywać. A już dziś widać, że stres związany z wojną na Ukrainie będzie długotrwały – musimy się nastawić raczej na maraton niż na sprint - mówiła dr Martyna Goryniak.
Silny stres - a taki pojawił się w nas w związku z wojną na Ukrainie - wywołuje silne napięcie emocjonalne i związane z tym objawy somatyczne, np. trudności ze snem, problemy wegetatywne, a w dłuższej perspektywie – nawet kłopoty z logicznym myśleniem i percepcją rzeczywistości.
Jak można sobie radzić ze stresem?
Każdy lider powinien zastosować zasadę znaną z samolotu – w przypadku awarii najpierw załóż maskę tlenową sobie, a potem dopiero pomóż innym.
Najpierw więc warto być uważnym na to, co dzieje się we własnym ciele, być świadomym jego reakcji. Warto wyćwiczyć prawidłowe oddychanie – w internecie można znaleźć wiele filmów uczących prostych technik oddechowych. Kolejnym sposobem radzenia sobie ze stresem jest fizyczna aktywność, która pozwala się pozbyć napięcia z ciała, a także działanie, które daje poczucie sprawczości.
Warto też określić granice pomocy – ile mogę zrobić sam, a co oddać innym. W obecnej sytuacji trzeba dzielić się pracą i obciążeniami. Dobrze jest też organizować spotkania, na których można wymienić się doświadczeniami związanymi z udzielaniem pomocy, stworzyć swoistą „grupę wsparcia”. Konieczne jest limitowanie traumatycznych informacji i obrazów, bo nasz mózg reaguje na nie jak na rzeczywistość – warto więc ograniczyć czas spędzony na słuchaniu czy oglądaniu informacji.
Do czego potrzebny jest stres, lęk i strach?
Strach i lęk mobilizują system nerwowy i ciało do działania. Jako ludzkość jesteśmy wyposażeni w takie mechanizmy, by w trudnej sytuacji móc sobie poradzić. Potrafimy być empatyczni, więc możemy tę mobilizację przekuć na pomoc innym. Bez napięcia i lęku - nawet jeśli są nieprzyjemne - nie byłoby dzisiejszej mobilizacji tysięcy wolontariuszy z całej Polski.
(epe, hh)