- Pierwsze koszenia po zimie będą odbywały się później, tak aby trawa zdążyła się wzmocnić. Zostawiamy też kilka przestrzeni miejskich (około 20%) do momentu aż trawa zdąży się wysiać, tak aby bioróżnorodność na nich z roku na rok była bogatsza. Naturalnie są też takie obszary, gdzie będziemy kosić nawet 8 razy do roku, bo tam wrocławianie spędzają wolny czas i chcemy, żeby mogli normalnie tak usiąść i odpoczywać, jak np. robi się to w Central Park – mówi Adam Zawada, wiceprezydent Wrocławia.
Trawnik, któremu pozwoli się zamienić w spontaniczną łąkę, dłużej trzyma wilgoć, dłużej jest zielony, gdy przyjdzie susza. Wyrastają w nim rośliny kwitnące, więc daje pożytki owadom zapylającym (m.in. zagrożonym obecnie pszczołom). Stanowi też schronienie dla wielu stworzeń, jak jeże, ryjówki, ptaki terenów otwartych, czy jaszczurki. Ma naturalny wygląd, zmniejsza hałas i pochłania zanieczyszczenia z transportu. Rzadko koszone trawniki zapobiegają też erozji gleby tej powodowanej przez intensywne deszcze, jak i wiatr.
- Największym zagrożeniem dla człowieka są obecnie zmiany klimatu, dlatego podejmujemy we Wrocławiu działania, by zieleni było więcej. Ograniczone koszenie jest jednym z elementów zaplanowanej strategii. Korzyści jakie z tego wynikają dla mieszkańców są nie do przeceniania. Taki nieskoszony trawnik ma większe możliwości magazynowania i odparowywania wody, co przekłada się na schładzania nagrzanego powietrza. Co więcej, rośliny potrafią wychwytywać i filtrować na liściach i pędach zanieczyszczenia obecne w powietrzu, warto o tym pamiętać – powiedział Adam Zawada, wiceprezydent Wrocławia